Sunday 3 July 2016

Wino i śpiew

Niedziela to czas zabawy, odpoczynku - dla rodziny i przyjaciół. My też spędziliśmy ją leniwie. 
Wieczorem spacerowaliśmy starymi uliczkami i przyglądaliśmy się lokalnym zwyczajom. Ludzie piją dużo piwa, grają i śpiewają. Najczęściej też ubierają się w tradycyjne stroje. Wygląda to naprawdę fajnie!
Szwajcarzy z całą pewnością są ekscentrykami, choć w każdym rejonie dominują inne dziwactwa. Najbardziej znamy północno-wschodnią część tego państwa - tam ludzie zachowują się niezwykle dostojnie i są zupełnie odrealnieni. Ci z Bazylei są bardziej z Ziemi. Ubierają się w co popadnie, jedzą to na co mają ochotę bez zwracania uwagi na ilość kalorii, piją, palą i używają.
A my w parku, zerkamy na mecz. Póki co, współczujemy Islandii, choć ja kibicuję Francji. No cóż - kocham Francję. 
Jutro jedziemy do Paryża!

Lily's

Aga pokazała nam wczoraj azjatycką knajpę - dobrze zrobiła, bo jedzenie smaczne. Myślę, że to reguła w Szwajcarii. Wszystko jest na poziomie. 
Wiem, że chwalę i chwalę wszystko, ale skoro na to zasługują, czemu miałbym tego nie robić?
Zamówiłem "chicken tika masala", a Marcinek noodle z warzywami i kurczakiem, na słodko.
Do tego dwa lokalne piwa - dość mało gazowane, ale smaczne.
Lily's mieści się na Rebgasse 1, 4058 Basel. Ponieważ pytacie o koszty - średniej wielkości, jednodaniowy, smaczny obiad na dwie osoby z małym piwem, to koszt około 350-400 złotych.

Zoo w Bazylei

Fajne, domowe zoo. Zwierzęta wydają się zadowolone, bawią się ze sobą, są zadbane i dobrze odżywione. 
Znajdują się tu wszelkie odmiany lokalnych zwierząt, a także ssaki z całego świata, jak: żyrafy, lwy, nosorożce, hipopotamy, słonie, pingwiny, małpy. Są również terraria dla: gadów, płazów i owadów.
I sprzedają lody - lokalne z imbirem i cynamonem. Rewelacja!



Zoo w Bazylei - Ryby

Zoo jest małe, najprawdopodobniej najmniejsze, jakie do tej pory odwiedziliśmy. Jednocześnie jest najlepiej zorganizowane i przestrzennie uporządkowane. Przypomina nam ogród zoologiczny w Tokyo.
Nigdy nie widzieliśmy lepiej zorganizowanych akwariów. Jesteśmy zachwyceni!


Kawy czas

W Szwajcarii zdecydowanie możemy mieszkac. Lubię doskonałość wokół siebie i życie idealne.

Kawa na keżakach w parku smakuje, jakby ją zaczarowali, żeby była najlepsza na świecie. A woda z kranu jest jak kryształowy nektar. Marcin ogląda łyżeczki i szklanki, stara się znaleźć jakąkolwiek kropkę... bez skutku.
Wczoraj w restauracji podczas gotowania, kucharzowi chlapnął olej na szybkę. Była to kropka o średnicy około milimetra. Klienci zwrócili na to uwagę, przestał gotować i wytarł zabrudzenie, przepraszając radośnie ;)

W Szwajcarii

W Szwajcarii wszystko działa. Wszystko jest ładne, smaczne i takie, jak być powinno.
A to nasze fotki z Muzeum Sztuki Współczesnej w Bazylei. Polecamy też poprzednią notkę z tego miejsca. Wystarczy kliknąć na zielony pasek i odświeżyć ;)


Kunstmuseum


Kunstmuseum w Bazylei, to muzeum sztuki, którego kolekcja zawiera dzieła od XV wieku do współczesności.

Posiada największy na świecie zbiór dzieł Holbeinów, a ponadto prace takich mistrzów jak Konrad Witz, Martin Schongauer, Lucas Cranach Starszy czy Mathias Grünewald.

Kolekcja sztuki dwudziestowiecznej to przede wszystkim kubizm, niemiecki ekspresjonizm, ekspresjonizm abstrakcyjny i sztuka amerykańska po 1950.
Muzeum jest niezwykle obszerne, szaro-białe, sterylnie czyste i ciche.
Ludzie, niczym pół-bogowie w cichym zachwycie przechadzają się po monstrualnych, wypełnionych pustką salach.
Podziwiam czernie...
Marcin biele.



Dziwactwa Bazylei

Ludzie chodzą tu do knajp. Siedzą, jedzą, śmieją się i wracają do domu tramwajem, albo na nogach. Bo linie tramwajowe są tu bardzo rozwinięte i ciągle gdzieś jeżdżą. Dlatego nikt prawie w ogóle nie chodzi tu po ulicach!

Śmieszny ten transport (fajny), bo tramwaje łączą centrum miasta z wieloma okolicznymi wioskami i miasteczkami, a jadąc gdzieś jednym tramwajem można kilkakrotnie przekroczyć granicę. Ludzie jeżdżą więc po warzywa do Francji, a po mięso do Niemiec, no taniej.

My w hotelu, w prezencie dostaliśmy bilety na transport, jeździmy więc wszędzie, tak jak oni. Aga podpowiedziała nam kilka miejsc, więc zobaczymy.

Dzisiaj niedziela. Bary i knajpy czynne są tu do 11-tej, później mają długą przerwę i są otwierane ponownie późnym wieczorem. Jak nie zdążymy, pokedziemy tramwajem za granicę (haha) - zresztą będzie taniej, bo Szwajcaria ceny ma z kosmosu. Takie smaczne bagietki wczoraj kupiliśmy z salami, ale za dwie kanapki wyszło 130 złotych!
Skąpy na starość się robię!

Ale, ale! Jak Wielka Brytania przesadzi z tym wychodzeniem i jak wszystko już będzie takie, że postanowimy wyjechać, przeprowadzimy się tu. W końcu gdzieś w Europie nam się podoba, pod względem zamieszkania.




Clubbing

Wieczorem spotkaliśmy się z Agą. Zaprowadziła nas do najwyżej położonego baru w Bazylei - Rouge - znajdującego się na 31 piętrze biurowca. Fajne widoki! A lokalne piwo wyśmienite.
A potem poszliśmy do włoskiego baru, gdzie jadłem najlepsze spaghetti w moim życiu. Dziwne, bo właśnie przyjechaliśmy z Włoch. 
I fajnie gadało mi się z chłopakiem przygotowującym nam posiłek - lubię takich uprzejmie bezczelnych ludzi.
Aga - super! Fajnie nam się gadało. Wszyscy chcieliśmy dużo przekazać, mówiliśmy więc w tym samym czasie.
Fajny wieczór!